
Wyjątkowo śnieżny styczeń
Niby nic, zmienia się jedna cyfra, mija jedna, wyjątkowa noc. Trochę fajerwerków, toast z bąbelkami, zegar wybija gdzieś w tle dwunastą, niby nic, a jednak w sercu mnóstwo oczekiwań, nadziei i marzeń.
Tak się przyjęło, że styczeń pełen jest celów, planów, wyzwań, a Sylwester i Nowy Rok wyznaczają nowe początki.
Chyba potrzeba nam punktów orientacyjnych na mapie życia.
Zazwyczaj o tej porze roku miałam ostro już zapełniony kalendarz, wyznaczone kierunki działań, spisane tony pomysłów, podkreślone na kolorowo, w pełnej gotowości.
Ale pandemia rozleniwia mnie trochę ( a może uczy właściwego rytmu?) na tyle, że pierwszy raz w swoim dorosłym życiu nie mam jeszcze swojego organizera.
A to już druga połowa stycznia!
Nie, nie znaczy to, że przestałam planować.
Planując kierunki swoich działań wysyłam w przyszłość nadzieję.
Planuję zupełnie inaczej.
Bez presji, bazując na intencjach na ten rok, wchodzę w niego łagodniej niż zwykle.
Ale wyznaczam swoje cele. Bo głęboko czuję, że te kluczowe zasoby jakimi są czas i własna energia nie są nieskończone. Z szacunku do samej siebie mądrze nimi gospodaruję.
W niedawnym nowiu zrobiłam mapę marzeń – lubię to narzędzie. Obrazowe planowanie jest zgodne z neuronauką, ale ja w tym mapowaniu marzeń czuję znacznie więcej.
Taką magię, dotyk sprawczości, kumulowanie pięknych intencji – a to po prostu musi wyzwalać dobre zdarzenia!
I wyzwala.
Tegoroczna mapa pokazała mi moje nowe kierunki, podoba mi się ten rozgoszczony wewnętrzny spokój, wkradający się tu i ówdzie minimalizm, w połączeniu z rozrastającą się pozytywnością.
Na dodatek tak się jakoś stało, że wciągnęły mnie dwa wyzwania: Łagodnego stycznia i wspólnego spacerowania.
A uzupełnia je ta niezwykła, śnieżna aura.
Tyle śniegu dawno, bardzo dawno nie było.
Jak niewiele do szczęścia potrzeba!
Ubrał on świat w piękno. I nie potrafię być na nie obojętna.
Nagle te śnieżne krajobrazy budzą we mnie dziecięcą radość, a wraz z nią przychodzi ochota do działania.
Dziecięca spontaniczność, ufność, energia.
Zatem tak, planowanie i wyznaczanie celów w tym roku jest inne.
Mocno wsłuchuje się w siebie i w swoje zasoby energetyczne.
Jednego jestem już pewna, pandemii zawdzięczam odcięcie się od pędu. Bez niej, nie jestem pewna, czy bym to osiągnęła.
A bez pędu, łatwiej wsłuchać się w siebie.
I już wiem, że zrealizuje intencje, będę kroczyć do swoich celów, ale w swoim rytmie.
Z poszanowaniem siebie.
Swojej energii.
Swojego czasu.


2 komentarze
María Alexandra Corti
Excelente reflexión para este momento de vida dond etoca andar sin prisa pero sin calma, sin desmayar, permitiendome Ser y Sentir.
Joanna Rek-Faber
que bonita reflexion Maria! Muchas gracias <3